Czekał na wydarzenie bez najmniejszej obawy
Sam Walter pewien zresztą, że uzyska widoczny tego dowód, czekał na wydarzenie bez najmniejszej obawy. Niech pan spojrzy! – krzyknął nagle. – Zaraz się upewnimy. Na widoku królik doświadczalny. Dowiemy się, czy żelazna kurtyna magiczna naprawdę działa. Rzeczywiście, jakiś spacerowicz zboczył właśnie z alejki, by skierować się w stronę drzew. Szedł prosto w naszą stronę; jeśli nie zmieni kierunku, przejdzie przez sanktuarium wzdłuż i wszerz. Niejasny strach ścisnął mnie nieprzyjemnie za serce. Czy powinienem zareagować i skłonić mężczyznę, nawet siłą w razie potrzeby, by zawrócił z drogi? Po tylu latach pamięć przywraca mi z wyrazistością filmu widok owego mężczyzny, biednego i brudnego, którego los, z mojej winy, miał za chwilę ulec sam nie wiem jakiej gwałtownej napaści czy wypaczeniu. Mężczyzna szedł powoli, z rękoma założonymi do tyłu, z twarzą pochyloną do ziemi, ze zmartwioną miną. Widzę nadal jego chropowate od zarostu policzki, czapkę z pękniętym daszkiem, który zakrywał mu czoło aż do brwi. Miał na sobie golf w szarym kolorze nędzy, spodnie ze sztruksu wypchane na kolanach, sztywne od brudu, lśniące od zużycia.