Jedna tylko ofiara za każdy akt sprzedaży

Te ekologiczne dramaty są czasami tym bardziej tajemnicze, że morderca nosi maskę, i że nie zawsze okazuje się tym, na którego spodziewamy się trafić. Zanim oskarżymy go imiennie, musimy najpierw przeprowadzić dochodzenie wybiegające poza samo przypuszczenie. Czasami wydaje się nam, że chodzi zupełnie zwyczajnie o dom-z-rakiem, po czym odkrywamy, że ofiary uległy ciosom przeznaczenia, nie mającym nic wspólnego z patologicznymi przypadkami, i że są one raczej postaciami w jakiejś grze rzezi i czarów, zorganizowanej przez nieznaną moc. Myślę na przykład o pewnym dziwnym przypadku, dość przerażającym, o którym poinformowano mnie, nie podając żadnych dodatkowych wyjaśnień. Chodziło o dom znajdujący się w Plouguenast (Cótes-du-Nord). Dom ten – jak mi doniesiono został wybudowany w 1890 czy 1900 roku, przez wiejskiego księdza, który nie chciał mieszkać na plebanii. Ksiądz ten zmarł w nim nagłą śmiercią, o której uniknięcie prosił Boga co dzień, czytając swój brewiarz. Następna właścicielka domu zginęła w ten sam sposób; trzecia również. Czwarty nabywca był kapitanem żeglugi wielkiej, i on zmarł, też nagle – nie miał jeszcze pięćdziesięciu lat – w kilka miesięcy po objęciu domu w posiadanie. Od tego czasu dom nie jest zamieszkały. Z pewnością trzeba będzie poczekać na nowego właściciela, by zarejestrować następny zgon… Osoba, która opisała mi ten przypadek, urodziła się w tym właśnie domu; jej babka, jedna z kolejnych właścicielek, w nim zmarła. Najbardziej w tym łańcuchu nagłych zgonów uderzyło ją to, że każdej zmianie właściciela towarzyszyła tylko jedna ofiara; żaden inny członek rodzin, które kolejno wprowadzały się do domu, nie był nigdy dotknięty klątwą. Zupełnie jakby skąpa Nemezys zadowalała się za każdym razem, gdy posiadłość przechodziła w nowe ręce, pobieraniem prowizji w postaci jednej, jedynej ofiary za każdy akt notarialny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *