Jestem legendą cda
Dodać tu muszę relację z mojego własnego doświadczenia. W tym samym mniej więcej czasie przejeżdżałem przez miasto Pforzheim, będąc przydzielony do tej samej III armii USA. Z miasta pozostały jedynie zarysy ulic (uprzątniętych dla potrzeb ruchu), przecinające się pod kątem prostym i tworzące w ten sposób surrealistyczną szachownicę, której czarne pola były stosami przepalonych kamieni, a białe – gipsowymi gruzami. Tworzyło to razem wprost niesamowitą dekorację do wrogiej człowiekowi tajemnicy. W miastach nękanych przez bomby i fosfor, napotyka się na ogół kilka domów, przynajmniej kilka fasad, które oparły się katastrofie. Są one okaleczone, ale stoją; ich kikuty służą za świadków, resztki ich metalowego szkieletu wznoszą się gdzieniegdzie, wołając
pomoc. Te niezupełne ruiny żyją jeszcze; przysięgają mówić prawdę, samą prawdę. Przemawiają za mieszkańcem, otwierają ludzki dialog między katem i ofiarą. Na tym polu ruin słucha się nie tylko ciszy pustki, ale również pocieszającego szeptu oskarżenia, zwróconego przeciw okropnościom wojny.