Nieszczęścia pewnej cykady
Inny przykład – wystarczająco wymowny i tragiczny, bym nie oparł się ponurej pokusie zacytowania go – został mi dostarczony przez utalentowaną artystkę, która na własnej skórze odczuła bezmiar nieszczęścia mieszkając przez trzynaście lat w bloku komunalnym w XIX dzielnicy Paryża. W kilka dni po wprowadzeniu się do nowego mieszkania zmarła jej matka; następnie ona sama musiała poddać się poważnej operacji. Klątwa nie tylko zaciążyła na jej zdrowiu: zrujnowała jej szanse życiowe, zniszczyła karierę zawodową, i zburzyła szczęście. Osoba ta miała bardzo bliskiego przyjaciela, którego widywała co dzień; od dwudziestu siedmiu lat jego szczodre uczucie zapewniało jej bezpieczeństwo. Zmarł nagle pewnego dnia w jej mieszkaniu, które nie było jego formalnym miejscem zamieszkania – co spowodowało oczywiście różne społeczne i finansowe komplikacje, jakie łatwo można sobie wyobrazić w sytuacji tej, która od tak dawna była jedynie „tą drugą”, nawet jeśli bardziej kochaną.