Niezależnie czy chodzi o raka, czy o inne zaburzenie patologiczne
Jeśli przyczyną choroby jest dom, wystarczy wyleczyć dom, aby tym samym wyleczyć jego mieszkańca. Tylko jak „wyleczyć” dom? Jak dowiedzieć się, skąd pochodzi jego szkodliwość, skoro na pozór dom ten jest fizycznie zdrowy? Czytając rozprawę naukową „Fizyka mikrowib- racyjna” napisaną przez A. de Belizala i P.-A. Morela, zacząłem dostrzegać promyk prawdy. Wykład tych uczonych autorów na temat szkodliwych fal i wpływu ziemi na organizmy żywe, jak również ich kusząca teoria „równoważących się sił” stanowią solidny podkład teoretyczny. Mógłbym oprzeć się na nich, by dokonać wywodu na temat całości problemu domów-z-rakiem i zaproponować spójne rozwiązanie. Ale ja wolę Ewangelię od katechizmu, parabolę od teologii, rzecz widzianą od podsumowania. Zanim w pocie czoła zredaguję pedantyczne wypracowanie, zanim rzucę się w wir przeróżnych teorii – z których, tak między nami mówiąc, niewiele rozumiem, nawet jeśli mnie one przekonały – wolę wzbudzić ciekawość czytelnika i pozyskać jego zaufanie opowiadając mu dwie czy trzy historie przeżyte, prawdziwe, mówiące same za siebie: mają one prosty morał, jak morał bajek, i dzięki konkretnym obrazom ilustrują abstrakcyjne prawdy, które jednak w końcu jesteśmy zmuszeni metodycznie wyliczyć.