Od piramid do proszku do prania
Każde „panowanie” – każda epoka, a nawet era (których ciągły łańcuch tworzy historię ludzkości) może posiadać swój własny symbol, przedstawiający w sposób oczywisty i niezbity prawdy i wartości, naturę i istnienie tego właśnie konkretnego momentu w historii Cywilizacji. Czyż trzeba ilustrować to stwierdzenie przy pomocy przykładów? Byłoby to zwykłe salonowe gadulstwo. Piramidy, tak, piramidy rzeczywiście reprezentują Egipt Faraonów, tłumaczą na swój sposób przyczyny i skutki jego tajemniczych postępów w rozwoju ludzkości. Świątynia w Angkor i jej kamienny rebus pozwalają na rozwiązanie zagadki Khmerów. Co do słynnego greckiego cudu natomiast, co lepiej wyjawia jego sekrety, jeśli nie Partenon i Erechtejon? Z najcięższego kawałka historii rzymskiej – z epoki prawa, bogów, Cezara i plebsu – pozostał nam ten potworny skrót: Koloseum, „stos kamieni oparty na stosie chwały”. Można tak nieskończenie gromadzić dowody: wystarczy przelecieć pobieżnie lotem ptaka ponad wiekami, i zatrzymać się na każdym etapie przy najważniejszym zabytku.