Śmierć rozgrywa się na długości fal, na ich częstotliwości i natężeniu

Zupełnie jak symfonia patetyczna czy program radiowy. Dodatkowy tego dowód, wyjątkowo uderzający, widzę w tym, że Śmierć, ta stara, ze swoimi manierami dama, ma swoje zwyczaje: lubi przychodzić po swoje ofiary tuż przed świtem, w godzinie, w której dokonuje się egzekucji. Dwie godziny, poprzedzające wschód słońca – powiedzmy dla uproszczenia między 2 i 4 godziną w lecie, i między 3 i 5 godziną w zimie – są bezsprzecznie najbardziej niebezpieczne dla chorych i umierających. Jest to wyjątkowa chwila, w której nawet najbardziej zaciekły bojownik ma chęć opuścić ręce, i w której najbardziej uparty ma chęć zrezygnować z życia. Tajemnica ta ma swoje wytłumaczenie nie tylko poetyckie, ale też i czysto naukowe: zostało dowiedzione, że elektryczne poziome pole ziemskie zmienia swoją biegunowość w ciągu tych dwu godzin poprzedzających świt. To pole elektryczne jest normalnie negatywne; stając się pozytywnym o świcie, zwiększa natężenie swojego szkodliwego działania (jakie by ono nie było), osłabiając w tym właśnie momencie ludzi chorych czy cierpiących na bezsenność, i mogąc w ten sposób spowodować czy też przyspieszyć ich fatalny koniec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *