Wszyscy dozorcy umierali na raka

Rada Miejska w Clermont-l’Hérault, małym miasteczku żyjącym z produkcji wina w departamencie l’Hérault, postanawia pewnego dnia wybudować dom, by ulokować w nim dozorcę miejskiego cmentarza. Dom ten staje przy samej drodze, na terenie, przez który przechodzi koryto wyschłej od dawna rzeki. Ziemia pokryta zostaje warstwą cementu, służącą za fundamenty; stworzona w ten sposób płyta pokrywa, nie wypełniając go, dół wyżłobiony przez dawny strumyk, i zamyka jego ujścia z obu stron. W konsekwencji powietrze, zamknięte hermetycznie w wytworzonej w ten sposób podziemnej grocie, zaczyna się szybko rozkładać. Powstała jonizacja uwalnia promieniowanie Ziemi, które ogarnia cały dom, czyniąc go niebezpiecznym dla jego mieszkańców.
Pierwszy dozorca, który wprowadził się do tego domu, żył zaledwie dwa lata: najpierw jego żona, następnie on sam, zmarli na raka. Następca jego nie wybronił się przed chorobą: po dwu latach w rodzinie było czterech zmarłych na raka. Trzeci urzędnik miejski – człowiek sprytny, o tęgiej głowie, ani za grosz przesądny – postanowił zuchwale oprzeć się klątwie, która, jak się wydawało, ciążyła na jego mieszkaniu. Był to z jego strony błąd: swoją odwagę przypłacił życiem, on, i dwu innych członków rodziny. Rezultat: dziewięć osób zmarłych na raka w tym samym domu w ciągu sześciu lat. To dużo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *