Zamia kwiat doniczkowy

Była to chata odnowiona przy pomocy polepy, stojąca samotnie, na wrzosowisku, gdzie janowce rosną lepiej niż kartofle. W miarę jak nowi, naznaczeni klątwą mieszkańcy rodzili się pod jej strzechą, najstarsi odchodzili – jedni w kierunku cmentarza, drudzy na garnuszek wiejskich czy miejskich kas zapomogi dla bezrobotnych. Job bardzo wcześnie stwierdził, że jego dom przynosi nieszczęście. Gdy sam został z kolei dotknięty klątwą, mimo że był bardzo młody, poczuł się dosłownie wypędzony, a następnie pchnięty w świat siłą przeznaczenia, jak Żyd wieczny tułacz (nawet jeśli powody nie -były te same). Co nie oznaczało oczywiście, że żal za domem nie towarzyszył mu w drodze. Nie będąc w stanie zatrzymać się pod innym, mniej złowrogim dachem, Job stał się prawdziwym koczownikiem i zerwał wszelką więź ze społeczeństwem. I wtedy to właśnie zmuszony był stawić czoła niebezpieczeństwom gołego nieba, których wtedy jeszcze nie znał, ale które szybko nauczył się poznawać. W miarę upływu czasu stwierdził, że są one mniej groźne niż niebezpieczeństwa złowrogiego domu. Co do mnie, po namyśle sądzę, że miał rację.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *